Fascynuje mnie zjawisko kwitnienia: wyrastania w pąk, wykluwania się z pąka, rozkwitu, przekwitania i zadziwiającej transformacji w owoc. Wykwity podlegają tym samym procesom, co kwiaty. Jednak pojawiają się nieoczekiwan(i)e i – choć owocują – rzadko są zwiastunem czegoś dobrego. Są emanacją czegoś, co podskórnie, cicho, niepostrzeżenie i podstępnie narasta w pozornie czystej tkance: liścia, ściany, skóry, społeczeństwa, myśli, wyobraźni, idei. Czekają na właściwy moment, żeby się ujawnić. Kiedy już się pojawią – zwykle mnożą się i rozprzestrzeniają niepohamowanie zanim jeszcze zaczną owocować. Często powodują uporczywy świąd. Bywają zwodniczo piękne. Są groźne.
K.J. 26.10.2018, (Wykwity) temp,ol,pł,60×50 cm K.J., 27.10.2018, (Wykwity),temp,ol,pł, 100×100 K.J. 28. 01.2019,(Wykwity), temp,ol,pł, 100×120 K.J., 02.06.2019 (Wykwity czerwone), temp,ol,pł, 80×100